O jak ja nie mam czasu szyć! Cały mój czas zajmują zajęcia zupełnie inne, niż szyciowe. Ale tym razem był to czas bardzo miło i przyjemnie spędzony:).
Udaliśmy się na kolejny Czajnikowy wyjazd:). Czajnikowy, bo Czajniki to paczka dobrych znajomych, do której należę od prawie 6 już lat:). Zostałam do niej adoptowana przez pana Ślimaczka i tak sobie już w niej jestem:). Tradycja Czajnikowych wyjazdów funkcjonuje odkąd pamiętam. Polega na wspólnych wyjazdach, przeważnie w góry, dobrej zabawie i dużej ilości szczerego śmiechu. Z każdej wyprawy przywozimy jakąś anegdotkę, z której długo się później śmiejemy. W czasie takich wypadów świętujemy urodziny któregoś z Czajników:).
Tym razem wyprawiliśmy się do Szczyrku - przepiękne miejsce! Zakochałam się jak nic! Większą miłością darzę tylko Szczawnicę:).
Dzień pierwszy (sobota) to wyprawa na szlak:). Wybraliśmy szlak na Skrzyczne. A że musi być przygoda, to szlak tak naprawdę nie był szlakiem :P. Pogoda była trochę kapryśna, bo na samej górze chmury bardzo nisko wisiały nam nad głowami. Nawet zaczęło lekko mżyć deszczem. Ale potem wyszło słonko:)!
Droga na dół była spacerowa i z rewelacyjnymi widokami.
Dzień drugi (niedziela) to przeważnie zwiedzanie. Tym razem była prawdziwa gratka - Browar Książęcy w Żywcu i Zamek Książąt Habsburgów. Polecam Wam serdecznie wybrać się do Muzeum Browaru - rewelacyjna ekspozycja i prawdziwa wyprawa w przeszłość do 1881 roku. Więcej sekretów Wam nie zdradzę. Na końcu zwiedzania jest degustacja piwa i prezent od Browaru - szklanka na piwo:).
Makieta Starego Browaru
Jęczmień, z którego produkuje się słód jęczmienny.
Chmiel, żeby piwo miało goryczkę :)
Dawniejsza technologia produkcji piwa
Kadź fermentacyjna
Kalendarz reklamowy z 1937 r.
Makieta ekspozycyjna z wystawy w Poznaniu
Maszyna do korkowania butelek
Zamek Habsburgów - założycieli Browaru.
Na koniec pokażę Wam taką o to rzecz:
Nogi od starego Singera przechwycił dla mnie znajomy. Szkoda bardzo, że nie ma mechanizmu maszyny, ale same nogi i tak robią wrażenie. Pan Ślimak zamierza je odremontować i zrobić z nich elegancki stolik. Ja mam w planach zawiesić nad nim duże lustro i postawić mosiężną lampę.
Miłego wieczoru i mam nadzieję, że następny post będzie szyciowy. Bo w końcu zapomnę, jak się to robi:).
EDIT:
Zapomniałam dodać, że cała moja wyprawa stała pod ogromnym znakiem zapytania. Od piątku rano ćwiczyłam sprint do łazienki i to w najmniej oczekiwanym momencie. Oj, co to było. Ale po sporej dawce węgla leczniczego udało się katastrofę powstrzymać.
Dziękuję Wam za komentarze, maile i telefony z wyrazami troski:). Od razu lepiej mi się zrobiło:). Buziaki!!!
EDIT:
Zapomniałam dodać, że cała moja wyprawa stała pod ogromnym znakiem zapytania. Od piątku rano ćwiczyłam sprint do łazienki i to w najmniej oczekiwanym momencie. Oj, co to było. Ale po sporej dawce węgla leczniczego udało się katastrofę powstrzymać.
Dziękuję Wam za komentarze, maile i telefony z wyrazami troski:). Od razu lepiej mi się zrobiło:). Buziaki!!!
Zazdroszczę takiej wyprawy! Czyta się znakomicie, a pewnie być tam, to dopiero czad! Paczka z granych przyjaciół, to również coś najwspanialszego, tylko zazdrościć! ;) Szycie nie zając, poczeka ;)
OdpowiedzUsuńPietruszko, dawno się tak nie wyluzowałam jak przez ten weekend:). A widoki naprawdę super:). I to całkiem nie tak daleko od Krakowa:). Polecam wycieczkę do Browaru:).
UsuńPiękne widoki :) takiego właśnie singera mam i też służy jako stolik :) Pozdrawiam :) kosmetyczka się przydała :) już ma swoje zastosowanie, dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest w użytku:). A co w niej przechowujesz:)? Muszę sobie uszyć taką, tylko większą. W drogerii taką malutką widziałam za 24 zł. Masakra. Moje singerowe nogi jeszcze będą nabierać mocy prawnej zanim będą stolikiem, ale plan na nie jest konkretny:). Tylko zdolnych łapek Ślimakowych mi trzeba:).
UsuńOj jak mi się marzy taki wyjazd.Dawniej dużo z mężem podróżowaliśmy, a teraz na wszystko brak czasu :(
OdpowiedzUsuńAniu, wykorzystujemy teraz ten czas kiedy jeszcze nie mamy obowiązków rodzinnych. Bo jak już założymy własną rodzinę, to pewnie będzie problem z czasem. Życzę Ci wolnego weekendu i super wyprawy z mężem:).
UsuńZazdroszczę wyparwy, sama chętnie bym połaziła po górach!:)
OdpowiedzUsuń"Zarządzenia" ze schroniska powinny obowiązywać absolutnie wszędzie! :-)
OdpowiedzUsuńCudnie tak sobie połazić po górach!
super zdjęcia :) też myślę, że takie zarządzenia powinny panować wszędzie ;) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń